Klatki dla ptaków, wózki dziecięce, szuflady, mikrofalówki, pufy, szuszarki na pranie, chlebaki, kotły, garnki, walizy, kontenery na psy i koty, kosze na grzyby, futerały na instrumenty, wszelkiego rodzaju torby, wory, pudła, nosidełka dla niemowląt, a nawet... mały traktor z przyczepą - to wszystko, jak wiadomo, może zastąpić popularny plecak. W miniony czwartek właśnie plecak miał swoje święto i odpoczywał w domu, dając się wykazać innym "przyborom". Uczniowie Siódemki, darząc swe plecaki wielkim szacunkiem, gremialnie postanowili dać im wolne, a dzięki temu szkoła zamieniła się w istny Latający Cyrk Monty Pythona. Bo oto chłopczyk niosący w rękach połowę wersalki witał się na holu z koleżanką, która z uśmiechem na ustach mijała go taszcząc suszarkę na pranie. A to znowu inna uczennica zaopatrzona w klatkę dla papugi pełną książek (ciekawe gdzie się podziała papuga Poly) ustawiała się w kolejce do sklepiku za uczniem z kuchenką mikrofalową w rękach. Tu ktoś w dzięciecym wózku kołysał do snu podręcznik do historii, a znów tam kto inny zabierał na przejażdzkę małym ciągnikiem zeszyt do języka angielskiego. Choć Monty Pyton i dzisiejsi uczniowie Siódemki to czasowo mocno odległe od siebie "planety", to jednak ich cel był ten sam - uśmiech na twarzy i dobra zabawa. W Siódemce można było w czwartek skonać ze śmiechu. Na szczęście nikt nie skonał i zostajemy w komplecie do następnego Dnia Bez Plecaka, bo po takiej niesamowitej uczniowskiej odpowiedzi na szkolną akcję, ten dzień już na stałe wejdzie do szkolnego kalendarza. Już dziś szykujcie pomysły na przyszły rok!
Kamil Konopka